czwartek, 1 maja 2014

Wiara czy rozum?


W swojej ostatniej encyklice papież określa się jako przyjaciel rozumu - w rzeczywistości jednak jest jego nieprzejednanym wrogiem. W dzisiejszej cywilizacji przemysłowej ludzie bez trudu dostrzegają różnice między tym, co świeckie, a tym, co religijne. Nawet głęboko wierzący na ogół nie upierają się, że Pismo Święte ma wartość naukową, tak jak ci, którzy systematycznie studiują horoskopy, wcale nie twierdzą, że astrologia jest dziedziną astronomii.

W ostatniej encyklice Jan Paweł II próbuje zatrzeć te różnice. W dokumencie zatytułowanym “Wiara i rozum" stara się pogodzić rozumność z religijnością, przede wszystkim po to, by tę pierwszą podporządkować tej drugiej. Jak papież chce to osiągnąć? Przedstawiając Kościół, tego największego i najbardziej zajadłego wroga rozumu, jako jego przyjaciela.

Wiara i rozum to dwa odrębne, by nie rzec wzajemnie sprzeczne światy. Zwolennicy wiary powiadają, że musimy uznać prawdziwość tego, co niedostępne dla rozumu i że w sytuacji braku obiektywnych dowodów lub wtedy, gdy dowody te zaprzeczają treściom religii, musimy uznać autorytet wiary. Z drugiej strony zwolennicy rozumu utrzymują, że człowiek może zbliżyć się do prawdy wyłącznie w drodze myślenia racjonalnego, w oparciu o dane, których dostarczają mu zmysły. Co w takim razie może mieć na myśli papież, gdy nawołuje do uznania “zgodności wiedzy rozumowej z wiedzą opartą na wierze"? Czy chodzi mu o to, że rozum powinien być stosowany w badaniach, które mogą prowadzić do wniosków sprzecznych z nauczaniem Kościoła? To oczywiście jest dla Wojtyły nie do przyjęcia. Stwierdza to wprost na kartach encykliki: “Wierni chrześcijanie nie tylko nie mają prawa do obrony tych twierdzeń nauki, które są sprzeczne z treściami wiary, ale wręcz mają obowiązek uznać je za błędy, których podobieństwo do prawdy jest złudne".

Zgodność oznacza więc, że rozum powinien być używany wtedy i w taki sposób, na jaki wiara wyraża zgodę. W istocie oznacza to odrzucenie rozumu, któremu papież powierza rolę służebną wobec religii.

Wybór jest zawsze “albo, albo": albo z rozumu korzystamy, albo go odrzucamy, uznając, że podlega on jakiejś wyższej instancji. Droga pośrednia nie istnieje.

Cała encyklika jest w istocie podstępnym atakiem na rozum oraz na ludzką zdolność i prawo do kształtowania życia przede wszystkim w oparciu o myślenie racjonalne. Papież dowodzi na przykład, że źródłem takich współczesnych negatywnych zjawisk jak totalitaryzm i relatywizm moralny jest zastąpienie wiary przez rozum. Tymczasem prawda jest dokładnie odwrotna: zło, o którym mowa, jest produktem tej samej antyracjonalistycznej filozofii, którą uprawia i popiera papież.

Moralny relatywizm utrzymuje, że nie istnieją racjonalne, powszechnie obowiązujące zasady etyki, ale wyłącznie arbitralne preferencje. Papież odrzuca ten pogląd, zarzucając rozumowi, że w sprawach wartości jest on nieudolnym przewodnikiem, że jego rozstrzygnięcia są wysoce niepewne i że powinniśmy ślepo podporządkować się dyktatowi Kościoła.
Jeden mówi: “jest tak czy inaczej, bo tak mi się wydaje". Ktoś drugi powie: “wierzę, że tak jest". Rzadziej słyszymy wypowiedzi typu.- “twierdzę, że jest właśnie tak, gdyż zostało to naukowo udowodnione".

Totalitaryzm nie jest dzieckiem rozumu - zrodził się z wiary. To wiara potrzebuje siły, by wprowadzać w życie swe treści. Jeśli dwie racjonalne osoby nie zgadzają się ze sobą, korzystają z dobrze uzasadnionej wiedzy i logicznych argumentów, by przekonać się do zmiany stanowiska. Jeśli jednak podstawą ich wiedzy jest mistyczna wiara, logika i oparta na niej argumentacja stają się bezużyteczne. Pozostaje tylko proste stwierdzenie: “Wierzę, że jest właśnie tak i lepiej będzie, żebyś i ty w to uwierzył." Nie ma miejsca na argumentację - pozostaje tylko siła.

W historii ludzkości zawsze było tak, że wolność nie mogła istnieć tam, gdzie religia zajmowała pozycję dominującą. Od prześladowań inkwizycji, których ofiarą padł między innymi Galileusz, i irańskich ajatollahów, którzy skazali Salmana Rushdiego za głoszenie nieprawomyślnych poglądów na temat islamu, aż po współczesne napady na kliniki aborcyjne, dokonywane w imieniu religii - siła była i jest głównym sposobem krzewienia wiary religijnej.

Papież pragnie, by człowiek żył pod rządami wiary, ale nie chce, żeby wierni po prostu odrzucili współczesny świat racjonalnej myśli: świat nauki, techniki i twórczości - tym światem też chce rządzić. Tak więc “godzi" oba królestwa w nadziei, że kiedyś Kościół niepodzielnie zapanuje nad całym światem. Tak naprawdę chce on powrotu średniowiecza, gdy filozofia była teologią, gdy “nauka" zajmowała się badaniem objawienia, a najwybitniejsi myśliciele z tzw. szkoły scholastycznej nauczali, że to Biblia jest źródłem wszelkiej prawdy. Papież chce, by dzisiejsi intelektualiści również używali rozumu w ten sposób, by służył on wierze i poruszał się w wyznaczonych przez nią granicach.

Dlatego obrona suwerenności rozumu staje się dziś najpilniejszą potrzebą. Walka toczy się między tymi, którzy rozum i jego nadrzędną rolę bez wahania uznają i tymi, jak papież, którzy chcą go podporządkować tajemniczym drgnieniom serca lub religijnym dogmatom.
___________________________________________________________

Źródło:
“Religion vs Morality", Ayn Rand Institute, 2000



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.