czwartek, 8 maja 2014

FiM – Karolina, córka Karola?


Nie ustają wysiłki watykańskich dyplomatów, aby Biały Ojciec mógł wreszcie odwiedzić Matuszkę Rosiję. Cerkiew ostro się temu sprzeciwia, a to zarzucając Kk ekspansjonizm, a to propagowanie nienawiści do prawosławia. Powód tej watykańskiej determinacji może być jednak zupełnie banalny: jaki ojciec przed śmiercią nie chciałby zobaczyć swojej jedynej córki?

Starsza kobieta siedzi przed telewizorem marki „Rekord”. Na ekranie „zastępca świętego Piotra”, najwyższy dostojnik Kościoła rzymskokatolickiego, papież Jan Paweł II błogosławi wiernych. Ona wpatruje się w ekran, ujęcie za ujęciem, lecz nie przestaje czekać: nagle jej twarz rozjaśnia się. Kobieta odwraca się i mówi: „To mój ojciec”.

Karolina Aleksandrowna Pieskunowa mieszka w Baku, jest technologiem, przepracowała w przemyśle naftowym 40 lat, teraz – na emeryturze. W styczniu tego roku skończyła 53 lata. (2002-1945=57 chyba pomyłka redaktora w obliczeniach – dopisek mój) Jej matka,Natalia, była w latach 1942–1945 pielęgniarką frontową. Z frontu wróciła w ciąży, opowiadając wszędzie, że ojciec dziecka zginął. Takich historii było wówczas niemało. Tylko imię dziecka było jakieś dziwne, polskie – „Karolina”.

Karolina skończyła technikum przemysłu naftowego, potem pracowała w swoim zawodzie i tak poznała swojego męża. Ma córkę Walentynę, która z mężem i dwójką dzieci mieszka w obwodzie astrachańskim.

Ze swoim mężem Karolina rozeszła się już dawno, on wyjechał w głąb Rosji i tam został. Ot, kobiecy los. Wszystko szło swoim normalnym trybem do pewnego pamiętnego wieczoru… W 1978 roku matka opowiedziała córce, kim jest jej ojciec i dlaczego nosi ona takie imię. Akurat kardynał Karol Wojtyła został papieżem.

„Nie wiedziałam, gdzie on jest i co się z nim dzieje – płacząc opowiadała matka. – Czasy były takie, że ja nie mogłam się przyznać, iż jestem w ciąży z obcokrajowcem. Tym bardziej nie mógł tego uczynić on sam – katoliccy księża ślubują bezżeństwo i czystość. A wiara była dla niego wszystkim. Teraz wiem, że żyje i doszedł do tego, o czym nawet nie myślał. Opowiem ci, jak go poznałam”.

Wiosna 1945 roku w Europie była gorąca. Drugi Front Ukraiński szybko przesunął się w kierunku zajętej przez faszystów Polski. Pod Krakowem walki były wyjątkowo zaciekłe. Natalia Pieskunowa, dwudziestoletnia pielęgniarka, taszczyła z pola walki rannych i płakała nad każdym, kto umierał na jej rękach.

Ściany starego klasztoru były poorane pociskami. Tutaj stacjonował lazaret. Nierzadko jego pracownicy zwracali się o pomoc do zakonników. Idąc po raz któryś do klasztoru, Natalia spotkała ciemnowłosego mężczyznę, na oko trzydziestoletniego, w habicie zakonnika. Smutno na nią popatrzył. Ona podeszła do niego i niespodziewanie dla siebie samej powiedziała: „Daliśmy wam wolność. Dlaczego jesteście smutni? Trzeba się cieszyć!”. Zaczęła się rozmowa. Karol, nieźle mówiący po rosyjsku, niedawno ukończył seminarium, teraz pomagał w klasztorze i od czasu do czasu (dla siebie, nie pod publiczkę) pisał wiersze. Te poezje usłyszała rosyjska dziewczyna z dalekiego Baku. Usłyszała melodię polskiego języka i zakochała się…

O sobie nic interesującego powiedzieć nie mogła. Z Powołża, gdzie w latach 30. panował głód, dzieci, które straciły rodziców, przewieziono do sytego (jak na tamte warunki) Baku. Znalazła się w sierocińcu, skończyła siedem klas i poszła pracować do fabryki.

Wojna. Natalia ukończyła pielęgniarskie kursy i dobrowolnie udała się na front.

Jaka iskra przeskoczyła między nimi – poważnym nad wiek, polskim duchownym a prostą, osieroconą dziewczyną, co najmniej dziesięć lat od niego młodszą?

Co to było – dar od Boga, czy pokusa? Zaczęła się miłość – zawsze taka sama dla dwojga, którym świeci słońce i śpiewają słowiki, a jednak wyjątkowa. Przez kilka dni zakochani spotykali się i rozmawiali ze sobą. Pewnej nocy ciocia Kława, zastępczyni Natalii na nocnym dyżurze, popatrzyła na nią i powiedziała: „Idź do niego. Przecież go kochasz. Niech ci Bóg da szczęście!”.

Dyskretnie przekradła się do pokoju Karola. Młody ksiądz spał na boku przykryty starym kocem. Natalia odkryła róg koca, popatrzyła na kosmyk ciemnych włosów na szyi i zbliżyła do niego usta. Karol obudził się, popatrzył na Natalię, długimi, cienkimi palcami czule pogładził ją po twarzy i powiedział:
– Nie mogę dać ci rodziny. Na zawsze dokonałem wyboru.
– Nikt nie może znać przyszłości. A teraz chcę, żebyś mnie po prostu kochał.
– Ty możesz tego żałować.
– Niczego nie będę żałować.

Jego wiotkie ręce okazały się bardzo silne. Zerwał z niej ubranie. Całował ją i szeptał coś w języku tak podobnym i niepodobnym do rosyjskiego. I bardzo się zdziwił, że przed nim nie miała nikogo… A potem znów i znów kochał się z nią i całował…

Drugi Front Ukraiński przesunął się do Niemiec. Część lazaretu z ciężko rannymi została w klasztorze. Została też Natalia. Los dał jej cały miesiąc szczęścia z ukochanym. A za miesiąc skończyła się wojna.

Pojawiły się pociągi z rannymi i lazaret przeniesiono do Związku Radzieckiego. Pożegnanie było gorzkie.
– Bardzo cię kocham, dziewczyno, ale już mówiłem, że dokonałem wyboru na dobre i bezpowrotnie.
– Czy miłość do Boga jest ważniejsza dla ciebie niż miłość do mnie?
– Nie trzeba tego porównywać. I problem nie w tym. Moim obowiązkiem jest służyć Panu, i ten obowiązek przewyższa wszystko, także miłość do kobiety. Będę się długo modlić, żeby odpuszczono mi mój grzech i żebyś ty była szczęśliwa.

Czy wszystko było tak piękne, czy tylko wyobraźnia mamy po latach stworzyła ten „prawie rycerski romans”? Dzisiaj na to pytanie mógłby odpowiedzieć tylko jeden człowiek – papież…

Natalia Pieskunowa dotrzymała słowa. Wyjechała ze świadomością, że jest w ciąży. Ale Karolowi nie powiedziała o tym ani słowa. On dokonał wyboru za ich troje – za siebie, za nią i za ich nie narodzone dziecko.

Przez długich trzydzieści lat z kawałkiem – do 1978 roku – Natalia milczała. Ale nie wytrzymała, kiedy w programie „Wremia” zobaczyła swojego ukochanego, którego wprowadzali na papieski tron. Zadzwoniła do córki, żeby ta przyjechała. Wtedy właśnie opowiedziała jej wszystko. Matka Karoliny umarła w 1980 roku. W Moskwie trwała olimpiada, sowiecka inteligencja rozpaczała po śmierci Włodzimierza Wysockiego.  A Karolina opiekowała się chorą na raka matką, więc wszystkie te wydarzenia przeszły jej mimo uszu. Umierając, matka przykazała Karolinie: „Jeśli będziesz mogła, przekaż mu, że kochałam tylko jego”.

Po śmierci matki Karolina nieraz próbowała dać o sobie znać ojcu. W ambasadzie Włoch w Moskwie jej listu w ogóle nie przyjęto. A wiadomość przekazana przez znajomego, który pojechał do Włoch, także nie wywołała odpowiedzi. Watykan nie dopuściłby do skandalu z taką historią. Karol Wojtyła na zawsze dokonał wyboru…

Olga Makszanowa, „Bakińskij Bulwar” specjalnie dla „Żołtoj Gaziety”.

Nie wiemy sami jak traktować „rewelacje” rosyjskiej gazety. Pewne okoliczności wyraźnie się nie zgadzają. Gdyby jednak wszystko okazało się prawdą, byłby to ciekawy wątek w procesie kanonizacyjnym Jana Pawła II.

Z życiorysu Jana Pawła II
1944 (29.02–12.03) – Potrącony przez ciężarówkę, następuje rekonwalescencja w szpitalu. Sierpień. Abp Adam Sapieha przenosi go na stałe razem z innymi seminarzystami do swojej rezydencji – aż do końca wojny. 9.09 – otrzymuje tonsurę. 17.12 – otrzymuje pierwsze święcenia niższe.
1944–1945 – trzeci rok studiów teologicznych
1945–1946 – czwarty rok studiów teologicznych
_________________________________________________________________
Źródło:
FaktyiMity.pl Nr 25(120)/2002

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.