niedziela, 11 maja 2014

FiM – Tajemnice papiestwa (5)


Wybierając z posiadanych materiałów samą esencję, SB zmontowało prawie godzinny wywiad z przyjaciółką papieża w roli głównej. Film uznano za megahit…

Dźwigająca na barkach ciężar sekretów związku z Karolem Wojtyłą i poddana z tego tytułu rygorom bezwzględnej kościelnej ochrony – Irena Kinaszewska rzuciła kiedyś ks. Andrzejowi Bardeckiemu w twarz: „Czasem dziwię się, dlaczego mnie jeszcze nie zamordowaliście”. Po roku 1978 żyjąca Irena stanowiła dla ludzi ze Służby Bezpieczeństwa tak wielką pokusę, że po kilku miesiącach lizania ran odniesionych w nieudanej akcji wykradzenia korespondencji kochanków, przystąpili do nowej operacji mającej na celu dopadnięcie Wojtyły…

Z początkiem 1984 r. minister Czesław Kiszczak przypomniał dyrektorowi Departamentu IV gen. Zenonowi Płatkowio niedotrzymanej obietnicy dostarczenia najwyższym władzom państwowym dokumentacji ilustrującej wstydliwe epizody w „krakowskim” życiorysie papieża Jana Pawła II. Sam „duplikat” pamiętnika Kinaszewskiej i taśmy magnetofonowe z zarejestrowanymi spotkaniami oraz zwierzeniami Ireny były za jej życia nie do wykorzystania bez ujawnienia istnienia podsłuchu.
– Takie były czasy… Nie to, co dzisiaj. Tym bardziej że niemal wszystkie nasze instalacje w obiektach kościelnych bądź u osób związanych z Kościołem były w świetle obowiązującego prawa nielegalne i jakakolwiek wpadka groziła gigantycznym skandalem. Informacje z „techniki”, zwłaszcza z podsłuchu pokojowego oraz podglądu, ściśle reglamentowano, a gdy już zaistniała konieczność wypuszczenia jakiegoś newsa na zewnątrz, celowo go zniekształcano, żeby zakonspirować źródło pochodzenia – tłumaczy ppłk Z.z Departamentu IV.

A jak chcieli „zniekształcić” posiadaną dokumentację dotyczącą romansu Ireny z Karolem?

Gen. Płatek zwołał naradę, w której uczestniczyło pięciu wtajemniczonych w sprawę oficerów. Jeden z nich hasłowo notował instrukcje. Oto fragment zapisków, które nam udostępnił:

„Ostateczna koncepcja rozgrywki nie należy do nas. Kiszczak chce mieć kompletną dokumentację i dopiero po jej ocenie Jaruzelski zadecyduje o taktyce. Roboczy pomysł (surowy!): ujawniamy przemyt, jakiegoś Turka powiązanego z Szarymi Wilkami. W Polsce mamy kilku, których da się do Szarych przykleić, a w ostateczności człowieka wskaże KGB. Facet zbiera materiały kompromitujące papieża – argumenty do pertraktacji na rzecz uwolnienia Ali Agcy. Zatrzymujemy go, podrzucamy, a następnie odbieramy papiery (w telewizji migawki z zatrzymania i przeszukania). Z lekkim, ale słyszalnym hukiem deportujemy. Jaruzelski kanałami dyplomatycznymi lub osobiście oddaje „uratowane” materiały Wojtyle. Oczekuje wdzięczności. Karol ma ból głowy, czy oddano mu naprawdę wszystko i ile zrobiono kopii. Mieszkanie Bardeckiego na razie odkładamy. Pilnie wycisnąć co tylko się da z Ireny. Wykonuje własnymi (!) siłami Wydział I. Wolno korzystać tylko ze wsparcia »techniki«”.

Innymi słowy: według nieoszlifowanej jeszcze w szczegółach koncepcji, SB miało w krótkim czasie zamknąć kwestię pamiętnika oraz wymyślić jakiś patent na uzyskanie nowych dowodów potwierdzających zawarte w nim treści, a odpowiedzialnym za tę operację został naczelnik Wydziału I Departamentu IV kpt. P.Kwestię wytypowania i ewentualnego wykorzystania „Szarego Wilka” odłożono na później, uzależniając ją od siły rażenia zdobytych materiałów.

W okresie luty–marzec 1984 r. grupa oficerów z Departamentu IV kilkakrotnie przebywała w Krakowie. Aktualizowali informacje o stanie psychicznym Ireny, badali zwyczaje i zachowania jej opiekunów. Szczególny nacisk położyli na rozpracowanie red. Konrada S., szkoląc po kilka godzin dziennie tajnych współpracowników („Lajkonik” i „Giovanni”) utrzymujących z nim bliskie kontakty.
– Udało nam się znacznie poszerzyć wiedzę, której nie dawał podsłuch. Otóż S. zdradził przy wódce „Lajkonikowi”, że to, o czym z rzadka już Irena opowiada w obrębie swojego mieszkania, jest niczym w porównaniu ze wspomnieniami o Karolu snutymi bez obawy o podsłuch. Choć z „drutów” nie dochodziły żadne niepokojące sygnały, kobieta odczuwała już duży niepokój o akustyczną hermetyczność swojego mieszkania. Z kolei „Giovanni” oświecił nas, że redaktor ma domek letniskowy na obrzeżach Krakowa, gdzie często bywał. Także Irena bardzo lubiła tam niegdyś wypoczywać przy dobrym trunku, ale S. przestał ją zapraszać, bo ks. Bardecki krzywił się na jakiekolwiek wyjście podopiecznej z domu – relacjonuje jeden z podkomendnych kpt. P.

W głowach łowców z bezpieki zaczął się już wykluwać plan… Najpierw wzięli do galopu „Lajkonika”, żeby nakłonił red. S. do zaproszenia Ireny na działkę.

„Gdy mu wspomniałem, że bardzo pragnę poznać ją osobiście, Konrad sam zaczął przebąkiwać o powitaniu wiosny. Chyba kupił ten pomysł. Zwłaszcza że obiecałem sfinansowanie spotkania z jej udziałem. Ma tylko obawy, czy Irena w ogóle zgodzi się na obecność kogoś obcego i jak zareaguje, gdybym zjawił się tam bez zapowiedzi” – raportował TW prowadzącemu go oficerowi.

„Proponuję realizację koncepcji z wykorzystaniem działki. Mamy dokładne plany domku letniskowego i wyposażenia, wykonane przez »Giovanniego«. Da się wstawić kamerę, są dobre miejsca do jej ukrycia. Proste zamki, z tajnymi wejściami nie będzie najmniejszego kłopotu. Na upartego możemy nawet zdobyć odciski kluczy. Jeśli Irena zgodzi się na wycieczkę, najlepszym sposobem dokooptowania »Lajkonika« do towarzystwa wydaje się zaskoczenie. 2–3 kieliszki przed przybyciem TW powinny osłabić jej czujność. Musimy trafić w złą pogodę, żeby nie wyszli na zewnątrz. Alkohol, swobodna atmosfera i… kręcimy. Jeśli nie będzie się kleiło, »Lajkonik« wyjdzie wcześniej. Irena w towarzystwie S. czuje się zupełnie swobodnie, więc można zakładać, że zbierze się im na wspomnienia, aczkolwiek na tę część nie mamy już żadnego wpływu. Przedsięwzięcie jest jednorazowe, bo Irena zapewne pochwali się wycieczką i nową znajomością ks. Bardeckiemu” – napisał kpt. P. w sprawozdaniu złożonym gen. Płatkowi po powrocie do Warszawy.
– Nasz pomysł był taki, że jeśli w rozmowie na działce pojawią się jakieś pikantne opowieści dotyczące Wojtyły, z całości materiału filmowego „technika” zmontuje „wywiad z pozostawionymi w Polsce przyjaciółmi papieża”. Wykorzystanie tego na zewnątrz, gdy Irena pozostawała jeszcze w pełni zmysłów, paliło agenta, ale gotów był pertraktować cenę ewakuacji z Krakowa – dodaje kpt. S. biorący udział w przygotowaniu akcji.

Min. Kiszczak i jego pierwszy zastępca, szef Służby Bezpieczeństwa gen. Władysław Ciastoń, zaaprobowali koncepcję kpt. P., jednak wprowadzili do niej istotne poprawki…
– Przyjmując argument, że operacja jest jednorazowa, zażądali maksymalnego podwyższenia szans powodzenia. „Lajkonik” miał dodać do gorzałki specyfik na „rozwiązanie języka”, przygotowany przez doktora G. – lekarza zatrudnionego w Departamencie „T”. Doktor zapewniał, że ta mikstura z milczka uczyni gadułę i jest absolutnie bezpieczna, ale mieliśmy sporo obaw – przyznaje kpt. S.

Gdy tylko Irena przyjęła zaproszenie red. S. do „powitania wiosny”, fachowcy z Departamentu „T” w ciągu dwóch nocy nafaszerowali jego dom „pluskwami”. Kamera w telewizorze, kamera w regale z książkami, kilka mikrofonów…

Wszystko mieli dopięte na ostatni guzik, ale tylko od strony technicznej. W przeddzień finału kpt. P. zamknął się z „Lajkonikiem” w pokoju hotelowym. Postawił na stole miksturę i butelkę. „Medycy czasem się mylą, więc na wszelki wypadek zrobimy eksperyment. Uwzględniając moje gabaryty, zażyję podwójną porcję i wypiję kilka setek. Proszę tu ze mną zostać i obserwować zachowanie. Po kwadransie niech mi pan zada kilka niedyskretnych pytań. W sytuacji krytycznej wzywa pan moich kolegów z pokoju obok i natychmiast stąd ucieka, a jutro realizuje wszelkie ustalenia bez żadnej wkładki do alkoholu” – instruował agenta oficer.

Eksperyment zakończył się powodzeniem…

Irena nie była uprzedzona o dodatkowym gościu, więc przybycie „Lajkonika” nieco ją zmroziło, ale po godzinie biesiady atmosfera była już całkiem swojska. Choć agent zdołał wlać do butelki preparat, kobieta wyraźnie się usztywniła, gdy skierował rozmowę na Wojtyłę. Zgodnie z otrzymanym instruktażem, szybko opuścił towarzystwo. Zrealizował się alternatywny scenariusz, polegający na pozostawieniu silnie pobudzonych przyjaciół bez osoby trzeciej. Były pikantne wspomnienia, zwierzenia Ireny ze wspólnych wyjazdów z Karolem, jego bardzo osobistych poglądów, kłopotów i rozterek…

Wybierając samą esencję, technicy zmontowali z przywiezionego przez kpt. P. materiału prawie godzinny wywiad z Ireną. Premiera odbyła się w gronie ścisłego kierownictwa MSW. Film uznano za megahit i rozpoczęto przygotowania do drugiego etapu, czyli wytypowania odpowiedniego „Szarego Wilka”. Przerwano je tuż przed ostateczną rozgrywką…

W październiku 1984 r. Polską wstrząsnęło zabójstwo ks. Jerzego Popiełuszki. Ta afera rozbiła w puch wszelkie plany SB dotyczące Ireny i Karola, bowiem najważniejsi konstruktorzy oraz wykonawcy misternych kombinacji zostali aresztowani bądź zdymisjonowani. Choć przedstawiciele polskich władz już nie próbowali „oddać” JPII materiałów grożących międzynarodowym skandalem, to jednak Watykan do dziś ma ból głowy, ile zrobiono kopii filmu z Ireną w roli głównej i „duplikatu” jej pamiętników, oraz w czyich rękach są dzisiaj. Czy to wpływa na opóźnienia z beatyfikacją Jana Pawła II – „papieża, który pozostał człowiekiem”? Bardzo możliwe.
___________________________________________________________________
Źródło:
FaktyiMity.pl Nr 43(503)/2009

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.