środa, 30 kwietnia 2014

Czy papież jest człowiekiem?


Przy okazji nieprzyznania Janowi Pawłowi II Nagrody Nobla (którą otrzymała jakaś nieznana Iranka) usłyszeliśmy, że nie należy być rozczarowanym, ponieważ papież stoi ponad wszelkimi nagrodami. Nie jest on bowiem zwykłym śmiertelnikiem, który tak jak “my wszyscy" miałby codzienne bolączki i problemy. Papież nie pochodzi z ludzkiego świata, co jednak nie przeszkadza mu być wielkim poetą, mężem stanu, bojownikiem o pokój, wychowawcą, etykiem, filozofem, socjologiem czy wreszcie “ojcem nas wszystkich". Oczywiście jest on najlepszy we wszelkich dziedzinach działania, więc gdyby tylko chciał, otrzymałby wszelkie trofea w każdym konkursie (kiedyś podobno uprawiał sport, więc z całą pewnością jest najlepszym kajakarzem, taternikiem, piłkarzem, biegaczem itd.), ale jako istota wyższa nie oczekuje żadnych laurów, bo nie chce kalać się marnymi dążeniami zwykłych śmiertelników. Z tej perspektywy przyznanie Nobla papieżowi uraziłoby go, bo cóż znaczą nagrody za działania na rzecz ziemskiego pokoju dla istoty tak wielkiej, jaką jest Karol Wojtyła?

Za szeregiem głosów kwestionujących podobieństwo papieża do innych ludzi, kryje się tajemnicza zagadka: do jakiego stopnia papież jest człowiekiem? Interesującym przyczynkiem do tego typu rozważań może być niedawna wypowiedź księdza Góry. Z niejakim zdumieniem usłyszałem od niego, że papież wkrótce pojawi się w Polsce, bo chociaż bolą go nogi, to już rosną mu skrzydła, dzięki którym przyleci do ojczyzny. Uczony ksiądz swoją opinię wypowiadał niezwykle poważnym tonem, który uniemożliwiał metaforyczne odczytanie jego słów. Czyżby wielebny Góra faktycznie kwestionował człowieczeństwo papieża? Wkrótce pojawiła się okazja do weryfikacji jego słów: pokazano papieża. Po dłuższej obserwacji doszedłem jednak do wniosku, który uznałem za bezdyskusyjny: papież nie ma skrzydeł i wcale mu one nie rosną.

Wypowiedź księdza Góry nie jest jednak tak nonsensowna, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Jego tezę odnośnie nadprzyrodzonych elementów papieskiej kondycji powtarza większość polskich mediów, kreujących w ten sposób coraz to nowsze “fakty" odnośnie zwierzchnika Watykanu. Najtrudniejszy jest początek, gdy nowy “fakt" jest powoływany do istnienia. Potem już wykorzystuje się zwykłe mechanizmy psychologii mas. Wprawdzie sądy wygłaszane w mediach najpierw wydają się ludziom jawnie nonsensowne, ale powtarzane są tak często i tak przekonującym tonem, że stopniowo wywołują wstyd u tych, którzy wcześniej chcieli im zaprzeczyć. Gdy tego typu opinie usłyszymy dziesięć razy, zaczynamy się z nimi oswajać. A może rzeczywiście papieżowi rosną skrzydła? W końcu można mieć trzy piersi albo jedenaście palców. Dlaczego nie skrzydła? No tak, ale ich nie widać - jeszcze wątpimy. Zaraz, zaraz.... Przecież nasze zmysły nie są doskonałe - to potwierdzą naukowcy, tym samym pośrednio godząc się, że papież może mieć skrzydła. A jeżeli może mieć, to ma naprawdę. O właśnie! Tu rozpromienia się ksiądz Góra. I co, niedowiarki? Nie wierzyliście, ze Ojciec Święty może mieć skrzydła, to teraz macie za swoje!

Podobną strategię stosują politycy i publicyści odnośnie papieskich kompetencji filozoficznych. Na początku istnieli jeszcze powątpiewający. Papież wielkim filozofem? Ee tam! Patriota, Polak, mąż stanu, ale filozof? A właśnie, że tak! - słyszymy chwilę później. Tylko nie taki zwyczajny filozof - to mędrzec nad mędrcami. Dopiero gdy zrozumiemy mechanizm wykorzystany przez księdza Górę, możemy zrozumieć zachwyt nad papieskimi dywagacjami. Zewnętrzna ocena nauk Karola Wojtyły każe uczciwie przyznać, że ograniczają się one do banałów o “miłości bliźniego" i “powszechnym miłosierdziu", zaprawionych konserwatywnym sosem “rodziny i tradycji". Nie można traktować tych sentencji jako podstaw filozofii lub chociażby spójnego modelu życia codziennego, bo gdyby tak je pojmować, okazałyby się one prymitywnymi i nic nie znaczącymi frazesami. Są to obiegowe formuły, które pojawiają się przy okazji większości wystąpień przedstawicieli kleru. Trudno jest ich bronić lub krytykować z perspektywy filozoficznej, bo nic konkretnego w nich się nie zawiera - można ewentualnie zastanawiać się nad ich sensem ideologicznym lub religijnym. Tymczasem prawie wszyscy polscy politycy i publicyści uznają wystąpienia Karola Wojtyły za mowy poruszające najbardziej fundamentalne problemy filozoficzne i socjologiczne współczesności. Można było na przykład usłyszeć od Aleksandra Kwaśniewskiego, że wystąpienia papieża kryją w sobie jedną z najpoważniejszych krytyk liberalizmu w ciągu ostatnich stu lat. Rzetelnie oceniając tę wypowiedź, trzeba powiedzieć, że jest ona ironiczną kpiną lub też świadectwem ignorancji prezydenta. Wszystko tłumaczy jednak syndrom skrzydeł. Może to i banalne, co mówi papież - myślał sobie Kwaśniewski - ale zaraz - czy ktoś przed nim to powiedział? A może nie? Przecież wszyscy księża mówią, że nie; że słowa papieża są nowatorskie i nikt inny przed nim nie mówił o miłości bliźniego. Co szkodzi przyjąć, że słowa papieża są genialne? Ale... jeżeli można przyjąć, że są genialne, to pewnie są! I oto wyjaśnia się zagadka, dlaczego wszyscy politycy uznają papieża za wspaniałego poetę, sportowca, polityka, etyka, wychowawcę, ojca czy też Ojca.

Fenomenem niezwykle interesującym z perspektywy tak psychologicznej, jak i estetycznej, jest swoisty turpizm polskich dziennikarzy. Oto na przykład możemy usłyszeć, że papież jest w doskonałej formie, po czym widzimy zbliżenie Jana Pawła II, który potyka się, trzęsie, nie panuje nad mimiką. Chwilę później słyszymy pełen oburzenia głos informujący, że istnieją środowiska wrogie “Ojcu Świętemu", które rozpowszechniają niesprawdzone opinie, iż jest on ciężko chory. Co prawda, na ekranie widzimy schorowanego starego człowieka, ale w komentarzach dziennikarzy rośnie on do postaci mitycznego bóstwa, które nie tylko perfekcyjnie panuje nad swoim ciałem, ale też nad światem sprawuje bezwzględną władzę, przecieram oczy ze zdumienia, nie mogąc pojąć tej zbiorowej fikcji, po czym słyszę, że tego faktycznie nie da się zrozumieć bez uwzględnienia “faktu", że papież na co dzień obcuje z Bogiem.

W tej smutnej maskaradzie trudno doszukiwać się jakiejkolwiek winy samego papieża. Jest tak chory, że już pewnie gubi się w tym zgiełku. Jest bezwolną maskotką mediów, które manipulują nim, bawią się i czerpią z tego radość. Odsłaniają najbardziej intymne aspekty jego życia, pokazują całą jego słabość i bezradność, po czym czynią z nich przedmiot dalszej zabawy, cyrku, przedstawienia i zarazem pełnej fascynacji konsumpcji. Papieskie życie rozgrywa się wedle scenariusza, który niegdyś nakreślił niemiecki pisarz Patrick Sliskind w swojej znanej książce “Pachnidło". Jej główny bohater był twórcą perfum, poszukującym idealnego zapachu. Gdy wreszcie udało mu się go stworzyć, polewa się nim, a dziki tłum w szaleństwie rozrywa go i pożera, czyniąc jego ciało tylko dodatkiem do wspaniałego zapachu. Polskie media ulegają tej samej fascynacji. Jedyna różnica polega na tym, że są one turpistyczne - fascynuje ich starość, choroba, cierpienie - nie będąc tego świadome, są dekadenckie. Swoją własną rzeczywistość, pełną kłamstw, cynizmu i okrucieństwa, starają się wzbogacić, sycąc się patologicznymi fantazjami odnośnie cierpiącego starca, którego choremu ciału przypisują nadprzyrodzone atrybuty. Rzeczywisty papież w tej szalonej maskaradzie odgrywa drugorzędną rolę. Nikt go już nie słucha ani nie zwraca na niego uwagi. Sam uparcie trwa na swoim stanowisku, trzymając się władzy, której zresztą nie posiada, manipulowany równocześnie przez tłumy i przez swoich ewentualnych następców, którzy wiedzą, że przestał być już zdolny do sprawowania władzy i czekają na jego ostateczny koniec..

Widząc ten smutny cyrk, chciałoby się zawołać, że król jest nagi, bo przecież papież nie posiada żadnego z atrybutów, które mu się przypisuje. Nie jest mężem stanu, tylko przywódcą niedemokratycznego państwa-miasta, który, jak wszyscy inni władcy, po prostu zabiega o realizację interesów swojego kraju; nie jest wielkim moralistą, tylko kolejnym doktrynerskim obrońcą katolickiej ortodoksji; nie jest wielkim filozofem, tylko drugorzędnym komentatorem świętego Tomasza; nie jest wielkim poetą ani sportowcem. Ale dzisiaj to wszystko już nie jest takie ważne - o to się można było spierać kilkanaście lat temu. Dzisiaj jest on po prostu starym, chorym i niesprawnym człowiekiem, któremu należy się pomoc lekarska i spokój. Nie stanowi to ani powodu do wstydu, ani do dumy, a raczej jeden z milionów smutnych dowodów na to, że ludzkość nie zapanowała jeszcze nad większością istniejących chorób.

Polskie media wszakże mają do tej kwestii zupełnie inne podejście. Ich zdaniem papież stoi ponad prawami biologii i tak naprawdę nie tylko jest zdrowy, ale też jest tak zdrowy, jak nikt inny. Nawet jeżeli któreś z nich uwzględnia, że papież jest stary i chory, to słyszymy, że jest on “silny swoją słabością", “młody swoją starością" albo “wielki w swojej chorobie" - że będzie wiecznie piękny, wiecznie mądry, wiecznie wspaniały. Zamiast z szacunkiem odnieść się do cierpiącego człowieka, media męczą go, permanentnie lustrują, wmawiając mu boskość, której brak tym bardziej razi, im bardziej papież jest prześwietlany i im bardziej wmawia mu się, że posiada atrybuty, których nigdy nie miał lub które już dawno utracił.

Arystoteles mawiał kiedyś, że człowiek jest istotą, która sytuuje się między zwierzęciem i bogiem. Z doniesień naszych mediów wynika, że papież nie jest już człowiekiem, lecz najwyższym bóstwem. Same jednak przedstawiają go jako schwytane w sieć dziwaczne zwierzę, któremu każdy może się przyjrzeć, a które wybrani mogą nawet dotknąć - pogłaskać jego pióra, poczesać jego włosie, ucałować jego kończyny. Mimo dystansu wobec nauk papieża takie ukazywanie go wydaje mi się oburzające. Jego przekonania są dla mnie nie do przyjęcia i jestem ich przeciwnikiem, ale nigdy nie pozwoliłbym sobie na tak prymitywne i niesmaczne przedstawianie Jana Pawła II, jak czynią to media, kler i politycy. Dlatego też apeluję o zaprzestanie tych żenujących praktyk i przypomnienie sobie, że jednak tak naprawdę papież jest zwykłym człowiekiem.
__________________________________________________________

Źródło:
“Trybuna", nr 278, 24 października 2003

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.