wtorek, 3 czerwca 2014

Ojciec nieświęty


Po 7 latach od śmierci Karola Wojtyły na polskim rynku księgarskim ukazała się właśnie wyjątkowa pozycja – krytyczne, wielostronne omówienie jego watykańskiej kariery, dokonane z rozmaitych punktów widzenia.


Tygodnik „Fakty i Mity” jest patronem medialnym książki redaktora Piotra Szumlewicza „Ojciec nieświęty. Krytyczne głosy o Janie Pawle II” (Wydawnictwo Czarna Owca). To zbiór wywiadów z dziennikarzami, politykami, ludźmi nauki i kultury. Wśród nich można znaleźć także osoby znane z łamów „Faktów i Mitów” – autorów felietonów i tekstów (Janusz Palikot, Joanna Senyszyn, Agnieszka Zakrzewicz, Adam Cioch) lub osób, które udzieliły nam wywiadów (Stanisław Obirek, Magdalena Środa, Marek Balicki). Rządy papieża Wojtyły zostały poddane ocenie z punktu widzenia jego stosunku do kobiet, mniejszości seksualnych, demokracji, innych chrześcijan, etyki seksualnej i praw pracowniczych. Została skrupulatnie ukazana jego rola w aferze pedofilskiej oraz skandalach związanych z Bankiem Watykańskim, także przy niszczeniu teologii wyzwolenia i eliminacji innych krytycznych głosów w kościele.

Lustro papieskie


Książka nie sprowadza się jednak do krytyki Jana Pawła II. Bo stosunek Polaków do jego osoby nie jest tylko wynikiem oddziaływania papieża na społeczeństwo. Nasz obraz papieża jest również pochodną naszych własnych kompleksów, a także polityki informacyjnej prowadzonej przez polskie elity, w tym krajowe media. Wszak niepisany, ale obowiązujący zakaz krytykowania polskiego papieża funkcjonuje do dziś, a ma swój początek w rzekomo antyklerykalnym PRL-u. Polski stosunek do papieża to także świadectwo autorytarnej mentalności większości naszych rodaków. Tak o tym pisze red. Szumlewicz: Ta książka jest oskarżeniem polskich elit, które przez wiele lat pielęgnowały papieskie mity i ukrywały fakty stawiające Jana Pawła II w niekorzystnym świetle. Jeżeli w demokratycznym kraju jedną z podstawowych funkcji mediów jest podejrzliwość wobec władzy i ujawnianie jej nadużyć, to polskie środki masowego przekazu nie odgrywają tej roli w stosunku do władzy kościelnej. Dla polskiego establishmentu bezkrytyczny kult papieża stał się oczywistością. Słowa papieża podlegają egzegezie, a nie krytyce.

W taki sposób stosunek do papieża stał się probierzem dojrzałości różnych środowisk, w tym lewicy. Okazuje się, że jako społeczeństwo jesteśmy infantylni i nie chcemy być dojrzali. Potrzebujemy do życia postaci wyidealizowanego i zmitologizowanego tatusia. Taki rodzaj zaburzeń społecznej tożsamości to ewenement na skalę europejską. Jest w tym coś nie tylko żenującego, ale wręcz wstrząsającego.

Mitotwórca


U źródeł mitycznego postrzegania Wojtyły leży on sam. Publicysta Tomasz Żukowski we frapującej analizie homilii Wojtyły pokazał, jak papież już od pierwszej wizyty w Polsce w 1979 roku wkładał ludziom do głowy mit katolickiego narodu polskiego, który istnieje dzięki Kościołowi i przez Kościół. Samego siebie bez wstydu i skrępowania umieszczał w środku tego mitu. Sam kreował własną legendę. I ludzie w swej wielkiej masie tę bajkę kupili, popychani przez hierarchów, polityków i media.

W kreowaniu mitu Wojtyle bardzo pomogły jego talenty towarzyskie i aktorskie. Ich wysoka jakość nie podlega dyskusji, tylko rodzi pytanie: jakiej sprawie te uwodzicielskie predyspozycje służyły? To prawda, że nasz rodak zrobił nieprzeciętną karierę na najwyższym światowym poziomie. Ale była to efektowna kariera w samym sercu bezwzględnej religijnej dyktatury. Jego celem było umacnianie jej i ocalenie wobec licznych głosów krytyki. Robił to konsekwentnie do końca życia z ogromną szkodą dla katolików i świata. W tym chyba tkwi klucz do zrozumienia jego roli i znaczenia. Jak powiedział jeden z rozmówców – taka osoba nie budzi sympatii, raczej niechęć.

Pośród afer


Watykan, jak każda dyktatura, był zawsze miejscem bezwzględnej walki o władzę, siedliskiem intryg, spisków i afer. Nie inaczej było w czasach panowania Wojtyły. Początek jego władzy jest związany z ciągnącą się przez wiele lat aferą Banku Watykańskiego i postacią aferzysty o światowym formacie – biskupa Marcinkusa. Jego kryminalna działalność trwała od czasów Pawła VI, a zakończyła po 10 latach rządów JPII. Dodajmy, że polski papież chronił aferzystę wszelkimi sposobami, a człowiek zamieszany w machlojki i być może także zabójstwa zmarł spokojnie jako prowincjonalny duszpasterz w USA. W wywiadzie z Agnieszką Zakrzewicz znajdziemy streszczenie pracy włoskich mediów nad rozwikłaniem powiązań Watykanu czasów Wojtyły z włoską mafią, latynoskimi dyktaturami i wywiadami różnych krajów. Dokładnie jest także omówiony wątek przekazywania pieniędzy CIA dla „Solidarności” za pośrednictwem Kościoła.

Koniec ery JPII to także wielka afera – tym razem pedofilska – w której on sam i jego Watykan odegrali haniebną rolę. Dyrygowanie ukrywaniem przestępców, chronienie winnych, mataczenie, wreszcie promowanie aferzystów – to także dorobek „Papieża Tysiąclecia”. Najdrastyczniejszym przykładem niegodziwości jest trwająca ponad pół wieku kariera przyjaciela Wojtyły, Marciala Maciela Degollady, meksykańskiego księdza, twórcy wpływowego zakonu legionistów Chrystusa, aferzysty i przestępcy. Człowiek, o którego drastycznych nadużyciach (m.in. gwałty, w tym na własnych dzieciach) donosili Watykanowi liczni księża, a nawet biskup, nie mówiąc już o mediach, cieszył się niezmąconym poparciem księdza Stanisława Dziwisza, kardynała Angela Sodano i samego papieża. Dopiero Benedykt XVI usunął go z piedestału.

Ojciec toksyczny


Bardzo skrupulatnie została omówiona przez dr. Jerzego Krzyszpienia, bodaj najwybitniejszego w Polsce specjalisty od religijnego kontekstu życia mniejszości seksualnych, rola JPII jako człowieka, który wytrwale i skrupulatnie zniszczył początki akceptującego stosunku Kościoła do gejów i lesbijek. Po wiekach prześladowań w latach 70. m.in. w USA pojawiły się środowiska, które ze zrozumieniem traktowały dążenia emancypacyjne ludzi homoseksualnych. Za czasów Wojtyły konsekwentnie to wszystko zdewastowano – wydano nietolerancyjne dokumenty kościelne, a życzliwe gejom i lesbijkom duszpasterstwa wygnano z parafii. Nic dziwnego, że tragicznym efektem tej wieloletniej nagonki było podpalenie się na placu Świętego Piotra włoskiego poety geja. Ta ludzka, płonąca ofiara z pewnością wiekuiście będzie przyświecać „świętości” naszego najsłynniejszego rodaka.

Szkoła zamordyzmu

 
Karol Wojtyła – władca Watykanu i przywódca skrajnie niedemokratycznego Kościoła – jest zarówno dzieckiem, jak i utrwalaczem polskiej mentalności autorytarnej. Aspekt ten analizuje dr Jarosław Klebaniuk, psycholog: Gdy zaś chodzi o samo nauczanie papieskie, to gdy je odpakować z nieco mętnej, religijnej retoryki i frazesów o miłości bliźniego, to zasadnicza jego część ma charakter negatywny. Składa się głównie z zakazów i nakazów. Są one jednoznaczne i bezdyskusyjne. Można je przyjąć i liczyć na akceptację albo też odrzucić i zostać napiętnowanym. Przyjmowanie bez dyskusji poglądów jednostki, która rości sobie prawo do nieomylności i próbuje sprawować rząd dusz, wymaga swoistej i na pewno niedemokratycznej postawy. Klebaniuk pokazuje, w jaki sposób tego rodzaju mentalność prowadzi do aktów nietolerancji i agresji. Szczególnie szkodliwe jest zarażanie autorytarną mentalnością młodzieży, której mniej więcej połowa (według badań zrobionych wśród studentów psychologii i pedagogiki) skłonna jest akceptować wizję świata opartą na nadrzędnym autorytecie władzy i Kościoła, daleką od otwartości i demokratycznej mentalności.

Z jednej strony Polacy odziedziczyli po JPII autorytarne dziedzictwo i rozbuchany w kraju klerykalizm. Z drugiej strony tzw. nauczanie papieskie bywa powszechnie lekceważone i ignorowane. Na pytanie o to, co Polakom zostało po papieżu, Tomasz Piątek nie bez poczucia humoru odpowiada krótko: „kremówki”. To może i dobrze, że tylko tyle.
____________________________________________________________

Źródło:
Piotr Szumlewicz: „Ojciec nieświęty”, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2012, ss. 312.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.